środa, 25 kwietnia 2012

Hanoi - ostatnia noc w Wietnamie


Podróży z Hue odsypiać nie musieliśmy. Fantastyczny wynalazek w postaci sypialnego autobusu sprawdził się w 100 procentach i wyspaliśmy się całkiem przyzwoicie podczas podróży. W Hanoi upały i olbrzymia wilgotność. Przejście kilkuset metrów działa podobnie jak wejście pod prysznic. Wszystko jest mokre. 
Już w południe zjedliśmy nasz pierwszy dzisiejszy obiad, podczas którego spotkaliśmy lublinianina, podróżującego samotnie po krajach południowo-wschodniej Azji. Spędziliśmy razem godzinę wymieniając doświadczenia. Potem zagubiliśmy się w wąskich i ruchliwych uliczkach starego miasta, by na koniec dotrzeć do dzielnicy francuskiej i parku imienia Lenina. W drodze powrotnej do hotelu odwiedziliśmy jeszcze miejscową rzymsko-katolicką katedrę, która niestety nic a nic nie różni się od znanych nam kościołów. Z zewnątrz co prawda wygląda ładnie ale wnętrze jest przeciętne.
Po zmroku wyszliśmy jeszcze na spacer by znów odwiedzić zakamarki znajdujące się na północ od jeziora Hoan Kiem i zjeść kolejny już dziś obiad. Pracownicy naszej zaprzyjaźnionej restauracji nie kryli radości, że odwiedziliśmy ich znów po dwóch tygodniach przerwy. Chyba naprawdę nas polubili bo sympatyczna kelnerka przez pół posiłku siedziała z nami przy stoliku opowiadając o sobie, swojej rodzinie, studiach i pracy. Wielu Wietnamczyków bardzo chętnie korzysta z okazji by poćwiczyć swój angielski i dowiedzieć się czegoś o obcych krajach.
Jutro finiszujemy. O 19.30 pojedziemy na lotnisko by w okolicach godziny 23 wystartować w kierunku Frankfurtu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz