poniedziałek, 9 stycznia 2017

sobota, 28 kwietnia 2012

Zakończenie

Wróciliśmy. Nie bez żalu. Niełatwo jest zostawiać Wietnam, choć podczas podróży spotkaliśmy i takich, którzy twierdzili wręcz, że go nienawidzą i nigdy nie wrócą.  My w każdym razie jesteśmy zachwyceni. Często w opowiadaniach i na blogach turyści opisują niemiłe sytuacje i żalą się na wyrachowanie miejscowych oraz chęć zysku przesłaniającą zdrowy rozsądek. Poza jednym rykszarzem, który skierował

czwartek, 26 kwietnia 2012

Ostatnie wietnamskie przeżycia

Właśnie czekamy na taksówkę, która zawiezie nas na lotnisko. Żal stąd wyjeżdzać. Dziś znów pobłądziliśmy w zaułkach Starego Miasta i odwiedziliśmy wodny teatr lalek, w którym przy akompaniamencie tradycyjnej, wietnamskiej muzyki, kukiełki na wodzie opowiadają historię Wietnamu. Zjedliśmy też ostatni obiad, po którym niemal nie mogliśmy wyjść z restauracji. Pożegnaliśmy się z naszą ulubioną jadłodajnią pozując do kilkunastu zdjeć i obiecująć kontakt mailowy. Zdjęcia i podsumowanie wyjazdu wraz z mniej lub bardziej głębokimi przemyśleniami zamieścimy w ostatnim poście.
PS
Tłumom fanów oczekujących nas na poznańskiej Ławicy przypominamy, że lądujemy około 10 rano Waszego czasu.
Do zobaczenia

środa, 25 kwietnia 2012

Hanoi - ostatnia noc w Wietnamie


Podróży z Hue odsypiać nie musieliśmy. Fantastyczny wynalazek w postaci sypialnego autobusu sprawdził się w 100 procentach i wyspaliśmy się całkiem przyzwoicie podczas podróży. W Hanoi upały i olbrzymia wilgotność. Przejście kilkuset metrów działa podobnie jak wejście pod prysznic. Wszystko jest mokre. 

Hue

Witamy z Hanoi, do którego wróciliśmy po 2 tygodniach nieobecności. Jutro wieczorem odlatujemy, tak więc mamy tu jeszcze niecałe dwa dni na zwiedzanie, zakupy i jedzenie. Wczoraj o 8 rano stawiliśmy się w biurze Sinh Tourist by wsiąść w autobus do Hue, dawnej stolicy imperium i siedziby cesarza.  Autobus jednak, jak się okazało, wcale nie zamierzał przyjeżdżać pod biuro, zamiast tego ruszał z oddalonego o 

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Ostatni dzień w Hoi An

Dziś już się tak nie obijaliśmy. Po śniadaniu ruszyliśmy na miasto z zamiarem odwiedzenia kilku interesujących (wg lonely planet) miejsc. Pierwszym z nich był Chinese All-Community Assembly Hall (jak ktoś wie jak to sensownie przetłumaczyć to niech mi powie) zbudowany pod koniec XVIII wieku, jako miejsce spotkań wszelkich miejscowych chińskich kongregacji. Znajdująca się na terenie obiektu świątynia,

niedziela, 22 kwietnia 2012

Hoi An - dzień następny

Leniuchowaliśmy. Dziś nawet nie ma wiele do opisania. Przepraszamy spragnionych nowości czytelników, ale plaże są tu tak piękne a jedzenie tak dobre, że motywacja do poszukiwania zabytków nieco nam zmalała. Na swoje usprawiedliwienie zrobiliśmy kilka zdjęć, które publikujemy poniżej. Krótkie sprawozdanie dzisiejsze wygląda zatem następująco:

sobota, 21 kwietnia 2012

My Son

Wczorajsze wino nie pomogło. Spać się nie chciało a godzina 4.20 nadeszła jakoś za szybko. Trudno, wyśpimy się w Polsce. O 4.50 pod nasz totalnie zaciemniony hotel ze śpiącym na fotelach, przykrytym moskitierą recepcjonistą, podjechał autobus. Z różnych hoteli zebrali może ze 20 osób i zawieźli na szybkie śniadanie, jak zwykle składające się z jajek sadzonych, buły i kawy. Potem, jeszcze przed świtem ruszyliśmy w kierunku My Son – kompleksu budynków zbudowanych w ciągu kilkunastu stuleci począwszy od IV wieku.  

piątek, 20 kwietnia 2012

Hoi An

Wczoraj zrobiliśmy sobie jeszcze wieczorny spacer po miasteczku. W świetle miliona lampionów wygląda jeszcze lepiej niż za dnia. Pewnie jutro to pokażemy, tylko tym razem musimy pamiętać by zabrać statyw. Zjedliśmy kolację nad rzeką na tarasie restauracji z widokiem na całą okolicę. Potem ledwie dowlekliśmy się lóżka.

czwartek, 19 kwietnia 2012

Another days in paradise

Jesteśmy Hoi An. Miasteczku wpisanym na listę dziedzictwa światowego UNESCO. Przejechaliśmy tu nieco wypocząć ale oczywiście pewnie okaże się to niemożliwe, ze względu na niewyobrażalne piękno zarówno samego miasteczka jak i jego okolic. Wczorajszy dzień minął nam dość szybko. Po śniadaniu, jeszcze w Nha Thrang, wybraliśmy się na spacer z zamiarem dotarcia do kompleksu wież-świątyń  zbudowanych przez lud Czamów w VIII wieku. Niestety mapki znajdujące się w przewodnikach Lonely Planet wołają o pomstę do nieba. Tu nic nie jest tam gdzie być powinno. Coraz częściej dochodzimy do wniosku, że autorzy czerpią wiedzę jedynie z internetu i nigdy tu nie byli.  

wtorek, 17 kwietnia 2012

Lenistwo w Nha Thrang

Witamy po dłuższej przerwie, wynikającej tym razem jedynie ze zmiany planów a nie niechęci autora do prowadzenia dziennika. Wczoraj wyjechaliśmy z Phnom Penh o 8 rano. Obsługa hotelu zapewniła nam dowóz do miejsca z którego ruszał autobus firmy Capital. Cztery godziny zajęło dotarcie do granicy z Wietnamem. Tu ciekawostka – na najważniejszej Kambodżańskiej drodze, wiodącej w kierunku Sajgonu,

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Znów Sajgon

Wróciliśmy szczęśliwie z Kambodży. Zmieniamy plany i za 30 minut wsiadamy w autobus sypialny by rano obudzić się w nadmorskim Nha Thrang. Sajgon sie nam nie podoba i wolimy szukać ciekawszych miejsc. Kolejna relacja zatem dopiero jutro

niedziela, 15 kwietnia 2012

Phnom Penh

Dziś pospaliśmy nieco dłużej. Do 7.30. Luksus kilkudniowego pobytu w tym samym hotelu. Szybko jednak wyruszyliśmy zwiedzać stolicę Kambodży. Śniadanie z ulicznej budki u pani-khmerki w postaci buły z mięsem o dziwnej konsystencji było pyszne. Spacer do Wat Phnom – XIV-wiecznej buddyjskiej świątyni położonej na jedynym wzgórzu miasta zajął jakieś 30 minut. Po drodze mijaliśmy niesamowicie zaśmiecone

sobota, 14 kwietnia 2012

Mekong i Kambodża


Witamy ze stolicy Kambodży, która właśnie świętuje 3-dniowy Nowy Rok. Plus – mało turystów i ponoć znacznie mniejszy ruch uliczny, minus – co najmniej połowa sklepów, barów i hoteli zamknięta. Ale od początku. Wczoraj relacja się nie odbyła ze względu na brak dostępu do porządnego internetu (a może przyczyną była po trosze niechęć piszącego te słowa do wysiłku umysłowego, który niemal codziennie od

piątek, 13 kwietnia 2012

Chau Doc

Jesteśmy na granicy z Kambodzą w mieście Chau Doc. Pieknie tu. Niestety nasz net jest bardzo osłabiony (tak samo zresztą jak hotel) więc relacja pewnie ukaze się dopiero jutro. Tymczasem po suficie w pokoju biegają nam jaszczurki :)

czwartek, 12 kwietnia 2012

Chaos totalny czy jak policzyć motorki

Polecieliśmy do Azji a jesteśmy w Europie. Kosmopolityczne miasto, któremu w naszej opinii znacznie bliżej do Paryża czy Londynu niż Hanoi. Jedynym z niewielu podobieństw jakie łączą Sajgon i Hanoi są motorki. A raczej ich miliony. Ponoć jest ich tu około 5 mln. W poprzednim poście pisaliśmy, że chodniki nie są nimi zastawione. Teraz wiemy dlaczego. Wolny chodnik jest świetną drogą dla....motocyklistów.

Ale Sajgon

Pozdrawiamy z Ho Chi Minh City dawnego Sajgonu, którego nazwę zmienili komuniści zaraz po przepędzeniu stąd jankesów. I choć nazwa ma już prawie 40 lat, to większość mieszkańców wciąż bardziej jest przywiązana do starej nomenklatury.


środa, 11 kwietnia 2012

Halong Bay

No więc odzywamy się po dniu milczenia i pozdrawiamy wszystkich, którzy niecierpliwili się brakiem wpisów. Wczoraj, chwilkę po 8 rano, znów wsadzili nas w autobus. Tym razem bardziej zatłoczony i jakiś mniej wygodny. Odległość od zatoki to tylko 130 km ale na jej przebycie potrzebowaliśmy aż 4 godzin. Ruch jest ogromny, zasad na drodze niewiele ale wszyscy jeżdżą wolno dzięki czemu udaje się uniknąć

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Mai Chau

Dziś śniadanie było lepsze. Amerykańskie :). Zjedliśmy i o 8 rano wsadzili nas do autobusu, który po nas przyjechał.  Jeszcze jakieś pół godziny zbieraliśmy ludzi z innych hoteli by w końcu poprzez nieprawdopodobnie zatłoczone Hanoi wyjechać na autostradę w kierunku zachodnim.  Towarzystwo międzynarodowe – Niemcy, Australijczycy, Holendrzy i my. Przewodnik – 24 letni Philip urodzony pod

niedziela, 8 kwietnia 2012

Cały ten zgiełk

Dziś pospaliśmy do 9.30. W sumie dziwne, bo nie załapaliśmy żadnego jetlaga i bez problemów przestawiliśmy się na tutejszy czas. Na śniadanie mieliśmy wybór pomiędzy menu amerykańskim, kontynentalnym i wietnamskim. Wybraliśmy oczywiście to ostatnie, co nie okazało się nazbyt rozsądne. Ichniejsza zupa pho jedzona na śniadanie niezbyt nam smakowała. Emi poddała się po kilku kęsach, ja co prawda zdołałem połknąć więcej ale bez nadmiernej przyjemności. Około 10.30 rozpoczęliśmy spacer w

sobota, 7 kwietnia 2012

Pierwszy dzień

No i połaziliśmy po mieście.  Po porannych opadach nie było już śladów na ulicach. Słońce przebijało się przez chmury. Temperatura w okolicach 25 stopni i dająca się wyczuć duża wilgotność powietrza. Jednym słowem fajnie. Rzadko się zdarza, że miasto robi na nas tak wielkie wrażenie od samego początku. Dokładnie coś co lubimy. Orient i bardzo mało śladów europejskości. Klucząc wąskimi uliczkami

Good Morning Vietnam

Przylecieliśmy planowo około 6 rano (w Polsce 1 w nocy, czas +5 w stosunku do polskiego). Czas w samolocie minął nawet szybko. Świetne jedzenie, możliwość oglądania filmów na wbudowanych w oparcie telewizorkach i śledzenia trasy lotu znacznie umilała podróż. Na wietnamskiej ziemi, już od samego początku spotkaliśmy się z azjatyckim sposobem podchodzenia do obowiązków służbowych. Organizacja

piątek, 6 kwietnia 2012

Paryż

Meldujemy się z Paryża. Lot do Warszawy jak i do Paryża minęły spokojnie. Lotnisko CDG to największy port jaki w życiu widzieliśmy. Po dwóch godzinach poszukiwania terminalu i stania w różnych kolejkach w końcu jesteśmy pod bramką do samolotu. Niestety nie dostaliśmy miejsc obok siebie (choć blisko). Odlatujemy o 14.10. Francuzi łaskawie udostępniają jedynie 15 minut darmowego wi-fi więc brak czasu na dłuższy wpis. Następny kontakt już z Wietnamu

czwartek, 5 kwietnia 2012

Początki

No dobra. Koniec obijania się. Czas rozpocząć żmudną dziennikarską pracę. I choć do Kapuścińskiego trochę nam brakuje to jednak ambicje mamy niemałe. Czas pokaże jak bardzo były przerośnięte. Z góry zatem przepraszamy wszystkich czytających za wypowiedzi bełkotliwe i niezrozumiałe. Zażalenia można kierować bezpośrednio do autorów. Rekompensaty za czas stracony na czytanie niniejszych wypocin będą wypłacane po powrocie (o ile wrócimy).
Obecnie jesteśmy już spakowani i odstresowujemy się całkiem sympatycznym tokajem. Kot już u rodziców, którzy nie tylko przygarneli naszą latorośl ale również nakarmili ostatnim polskim obiadem i napoili domowej roboty winkiem. Co do tatusiowego winka to bez wątpienia jakaś siła w nim drzemie bo gorączka i objawy grypy odeszły jak za dotknięciem różdżki czy czegoś tam :). Taksówka na 4 rano zamówiona. Idziemy spać

niedziela, 1 kwietnia 2012

Plan podróży (bardzo nieoficjalny i ciągle podlegający korektom)

06.04 - wylot o 5.45 z Poznania przez Warszawę i Paryż do Hanoi
07.04 -11.04 zwiedzanie Hanoi, okolic oraz zatoki Halong
12.04 - Przelot do Ho Chi Minh (Sajgon)
13.04 - Delta Mekongu
14.04 - 15.04 Kambodża (najprawdodobniej Phnom Penh)
16.04 - 17.04 znów Sajgon
18.04 - 24.04 Hoi An i okolice (Hue, My Son, Danang)
25.04 - 26.04 Hanoi
27.04 - Wracamy przez Frankfurt, lądujemy w Poznaniu około południa

czwartek, 29 marca 2012

Przygotowania trwają


Wyjazd coraz bliżej. Sprawdzamy jak dziala blogspot. Być może skorzystamy z oferowanych przez niego dobrodziejstw i poprowadzimy relację live. Liczymy na ogólnopolskie zainteresowanie :) Tłumy fanów już głośno domagają się szczegółowego sprawozdania wzbogaconego dokumentacją fotograficzną :)